Pączki

Pączki

wtorek, 31 grudnia 2013

Pączki w pigułce

Posiadanie bliźniąt, oprócz wielu plusów, ma jeden drobny mankament - w kółko odpowiada się na te same pytania :) Postanowiłam spisać te najczęstsze w jednym miejscu wraz z odpowiedziami.





Czy to parka? (haha tak to jest najczęstsze)
Nie, z tego co mi wiadomo to ich płeć jest męska ( haha nie wiem jak płeć kulturowa :P)

Czy przesypiają noc?
Niestety nie, wstają raz, dwa albo pięć. Jak im czapka stanie. Czasem myślimy, że w zależności od megahitu - bo Hobbita do 23 chcieli oglądać obaj, Królestwo też.

Ile mają już zębów?
5 .... w pamięci :)

Czy już mówią?
To zależy w jakim języku? W swoim - tak - papapapa, bababab, tatatata. Po polsku? - nie bardzo.

Czy już chodzą?
Nie, Olo pełza po całym pokoju i zaczyna raczkować dopiero. Fifi - na ćwiczeniach umie wszystko, a w domu nie chce mu się pupy oderwać od dywanu. W zamian rozwinął werbalny sposób przywoływania pożądanych rzeczy. 

Czy śpią w dzień? Ile razy?
Tak jeszcze śpią - obaj dwa razy, zwykle równocześnie - rano półtorej godziny i po południu godzinę, półtorej.

Czy lubią czekoladę/słodycze?
Nie zamierzamy sprawdzać jeszcze przez najbliższy rok. 

Czy zwracają na siebie uwagę?
Tak, są o siebie zazdrośni, ale przynajmniej mają już za sobą etap ciągania się za włosy. Czasem się szarpią, żeby szarpany brat upuścił zabawkę z rąk i drugi mógł ją przejąć.

Czy robią to samo w tym samym momencie? (w domyśle, czy myślą to samo w tej samej chwili?)
Nie, w końcu to dwóch chłopców, niepołączonych ze sobą mózgami.

Który jest grzeczniejszy?
To zależy w jakich kryteriach porównywać. Ola wszędzie jest pełno i ciągle widać chęć brojenia w jego oczach. Fifi za to jęczy na potęgę - to jego sposób komunikacji. Nie dają nam spać w nocy na zmianę - raz jeden, raz drugi.

Czy ktoś wam na co dzień pomaga? ( w sensie mieszka z nami/przychodzi codziennie) 
Od pierwszego dnia w domu radzimy sobie sami/we dwójkę w codziennych paczkowych obowiązkach. Mimo zapowiedzi obu mam/babć, że mogą nam pomagać kiedy tylko chcemy, zdecydowaliśmy, że nie potrzebujemy stałej pomocy. Ale nie pogardziłabym gosposią przychodzącą raz w tygodniu żeby ogarnąć nasz poligon po walce itp. ( ja pewnie większość pań domu :P ) I oczywiście czasem "korzystamy z babć", gdy chcemy wyjść oboje, albo ja muszę gdzieś wyjść, gdy T. jest w pracy. 

Czy to efekt in vitro, tabletek antykoncepcyjnych itp? ( obcy na ulicy zadają takie pytania!)
Nie, to mega kumulacja genów dwóch rodzin, w których kilkakrotnie występowały już bliźnięta.

Odda Pani jednego?
Tak, proszę wziąć dwóch. Na godzinę chociaż - wrócą jak bumerang po 15 minutach. 


Dżolerasy ;)

Nie, nie denerwują mnie jeszcze te wszystkie pytania. Pomyślałam tylko, że może chętnie poznacie odpowiedzi :)




środa, 25 grudnia 2013

Świątecznie - obżarstwo i Mikołaj

Na początek życzymy wszystkim tu zaglądającym spokojnego i rodzinnego ostatniego dnia Świąt Bożego Narodzenia. ( i umiaru w jedzeniu żebyście nie cierpieli na ból żołądka jak ja :( )

Świąteczne Pączki

Mam nadzieję, że zarówno wigilia jak i pierwszy dzień świąt minął Wam wszystkim w ciepłym, rodzinnym gronie, tak jak nam. Udało się przetrwać dwie wigilie między 16:00 a 19:00, co nie powiem, bardzo mnie zaskoczyło. Obyło się bez wielkiego ryku, czy marudzenia i bez ganiania z językiem na brodzie. Było całkiem... świątecznie :) 

Co Pączusie będą pamiętać z pierwszych świąt w swoim życiu ? Pewnie niezbyt dużo niestety, ale mamusia pyknęła parę foteczek na pamiątkę, które za kilka lat razem obejrzymy i powspominamy. 

Małe Pączki zachowywały się jak doświadczeni Polacy w święta - ubrały choinkę ( kuje w paluszki!), wszamały pieczonego karpia ( aż im się uszy trzęsły!), polizały pieroga z kapustą i grzybami, pokrzyczały przy wigilijnym stole (mają dar Nasiadkowo-Samborowy i pokazując kto tu jest najgłośniejszy - przekrzyczały nam najgłośniejszych wujków ;) 

O dziwo największym zainteresowaniem nie cieszyły się prezenty, ale ciocie, wujki i babcie - w końcu nic tak nie cieszy Pączków jak rączki chętne do noszonka, nie ma lepszego sposobu zwiedzania wystrojonych świątecznie domów. Ale prezenty oczywiście również dostały swoją dozę uwagi :) Dowody poniżej :)

Olo: "Ale ja chciałem to ciacho z orzeszkami..."    Fifi: "Ale mikołaj coś przyniósł fajnego"

"Tata mówi, że to klocki, to chyba to się je"

Olo: "Mowisz, że się je?!?"  Fifi: "No zobacz zielony jest jadalny"

 
Fifi zdziwiony, że ciuchcia gra i świeci   a Olowi mama pokazała zastosowanie klocków.


Fifi: "Olo oddaj! ja będę teraz kierował!" 


Nasze pierwsze autko i ciuchcia i pierwsze klocki :)

Fifi: "Mamo, zapomniałaś o grającej piłeczce i opakowaniu jaj :P"


piątek, 20 grudnia 2013

Mrożony Poncz i " nie negocjujemy z terrorystami"


3-osobowy koń

Powyższe zdjęcie będzie jakby na przekór treści posta - takie radosne i inspirujące. Bo post zdecydowanie mało sielankowy układa mi się w głowie. 

W moich myślach raczej królują słowa " terroryści", " szał" i "byle dalej stąd" - ale po kolei. 

Za mną dzień Jęczała, który dodatkowo przypomniał sobie, że potrafi buczeć i ronić przy tym prawdziwe łzy, jakby mu się krzywda stała. Filipek - słodki Pączek, który zawsze pozuje uśmiechnięty do zdjęć - w niektóre dni przeradza się w terrorystę. A u nas w domu z terrorystami się nie negocjuje - mój dom, moje zasady ;)

Dziś po sprawdzeniu czy terrorysta ma jakiś rzeczywisty powód do zawodzenia na całe gardło ( przegląd pampersa, ocena stanu zdrowia, stanu nawodnienia organizmu, wypełnienia brzuszka itp) - pozostało jedynie siąść i czekać aż furia się wypali. 

Oczywiście najłatwiejszy sposób spacyfikowania wrzaskliwego Pączka to spełnienie wszystkich jego żądań:
1. nakazu bezwzględnego przytulania bez jakichkolwiek przerw
2. zakazu kładzenia na brzuchu 
3. nakazu przekazania do rączek matczynego telefonu, komputera i pilotów od telewizora
4. zakazu tracenia mamy z oczu

Niestety jak wspomniałam - z terrorystami nie.... co mniej więcej oznacza, że można jedynie przeczekać - ryk, lament, łzy i pokrzykiwanie na mamę ( co mu oczywiście nie przeszkadza bawić się zabawkami w tym samym czasie). Łatwiej postanowić niż wykonać, gdy jęk i buczenie wwiercają się w mózg, drugi syn powoli też zaczyna się irytować z powodu ryku kompana metr dalej, a w głowie mamuśki snuje się mglisty plan - "może tak na balkonie byłoby go słychać mniej?!?! no tak, ale w sumie zamarźnie?! e tam, to będzie mrożony poncz i tyle...". Tak bez dwóch zdań, myśli matka, która ma dosyć dnia lub dwóch dni negocjacji z terrorystami. 

I oby jutro było chociaż odrobinę bardziej świątecznie, a w domu wystarczająco cicho by włączyć w końcu kolędy.




sobota, 14 grudnia 2013

Wywiad ze stwórcą Pączków

Przed Wami (ty razem oryginalny) wywiad z Tomkiem - o jego poTomkach i doświadczeniach młodego podwójnego ojca.

M: Przemagluję Cie troszkę pytaniami, więc sorry, ale skoro Pączki dały radę to i ty powinieneś :P
T: Ok. to dawaj. 

M: Czy zawsze marzyłeś o posiadaniu dwóch synów?
T: Na pewno dwóch synów to dla mnie - taty - wielki skarb, ale jak na tym pamiętnym USG dowiedzieliśmy się, że będą bliźniaki, to moim marzeniem była parka. Ale mimo to Pączów nie oddałbym i nie zamienił nigdy

3 Pączki :)


M: To jaka była Twoja reakcja na wieść, że spotkało Cię podwójne szczęście?
T: Pierwsza reakcja - nogi mi się ugięły i pomyślałem, że to żarty i trzeba to jak najszybciej potwierdzić na lepszym USG, a następnie, że fajnie - będzie parka tak jak chcieliśmy.

Boże Narodzenie 2012


M: Jaka czynność pielęgnacyjna jest najgorsza?
T: Hehehe zdecydowanie zmiana kupy, która czasem sięga na plecy... :)

M: A co w opiece nad Pączkami sprawia Ci największą frajdę?
T: Spędzanie z Pączami czasu, gdy nie mają dnia jęczała nio i kąpiel, która jest na całym pokoju lub w całej łazience :)

M: A co jest według Ciebie najtrudniejsze, gdy się ma w domu bliźnięta?
T: Najtrudniej jest, gdy obydwaj płaczą, jak obydwaj chcą jeść, ale myślę że więcej jest przyjemności... :) bo to dwa szczęścia naraz.

Pierwszy dzień Pączków w domu :) tata zasnął, Fifi nie koniecznie :P


M: Skoro widzisz to tak optymistycznie, to może jeszcze troszkę o plusach?
T: Wspólna zabawa, dwa razy więcej uśmiechów i jest bardzo wesoło :)

M: A teraz proponuję taką zabawę. Jak myślisz kim będą w przyszłości?
T: Wiadomo, jako tata bym chciał żeby jeden był piłkarzem i to na większym poziomie niż tata, ale patrząc na nich do tej pory - to Olaf będzie zawodnikiem sztuk walki a Filipek gwiazdą muzyczną :)

M: Na koniec, czy masz jakąś radę dla przyszłego ojca bliźniąt?
T: Wygląda to na początku strasznie i przerażająco, ale to naprawdę dwa szczęścia i z biegiem czasu naprawdę jest lepiej i weselej... a i pamiętajcie drodzy ojcowie nie każdy umie zrobić dwójkę :)

Czerwiec 2013 - piłkarzyki 

wtorek, 10 grudnia 2013

aaaaaa Mikołaj był !

aaaaaa bo na śmierć zapomniałam o zaległym poście z 6 grudnia (zaaferowana wycieczką). 

Jak tradycja rodzinna nakazuje w wieczór przed Mikołajkami wszystkie Sambory przygotowały buciki w oczekiwaniu na nocne przyjście Św. Mikołaja


A rankiem taaaaka niespodziewajka nas spotkała. I wychodzi na to, że byłam najgrzeczniejsza bo największy prezent dostałam :P 



Ale Pączusie też zadowolone ze swoich prezentów, chociaż nie za bardzo wiedzieli do czego służą ( czekolady nie jedzą biedni)

Olo: "ej Fifi, ale ten drugi też jest chyba mój? Pokaż na chwilkę"

"To chyba gryzaki są.."



 "Hm..którą stroną lepiej zaaplikować?"

Fifi: "Mój gryzak jest dopasowany do koszulki"

Okazało się, że Mikołaj zostawił jeszcze więcej Pączkowych prezentów u różnych osób, w tym dwa konio-osły roboczo zwane Rumakami. 

 
Fifi: "Mój będzie ten zielony"


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Dzień Synów i Ojca

Poniekąd nie jestem pewna czy ostatnia sobota nie powinna być raczej nazwana Dniem Matki, ale dla przekory uznajmy, iż to moi mężczyźni zyskali w tym dniu najwięcej :)

tak wiem - "do sedna" - krzyczycie :) 

7 grudnia odbyła się ( w końcu!) długo wyczekiwana i kilkakrotnie przekładana wycieczka hufcowa do Warszawy, którą miałam przyjemność organizować. Dla mnie oznaczało to pierwszy dosyć daleki wyjazd bez Pączków na ponad 19 godzin :) I oczywiście zapewniało aktywny relaks w doborowym towarzystwie - ze zwiedzaniem Muzeum Powstania Warszawskiego ( 3,5 h!) i Centrum Nauki Kopernik ( 3 h). 

Z okazji mojego wyjazdu jak w tytule - Pączki zostały pod opieką swojego taty i najwyraźniej wszyscy spędzili miło czas :) Strat w ludziach i w sprzęcie zero. I o dziwo, tylko 3 h moi mężczyźni spędzili u dziadków i pradziadków a całą resztę dnia radzili sobie sami. Test samodzielności zdany :) (ps. o dziwo nawet mieszkanie było posprzątane!!)

A moje wrażenia z wycieczki do "stolycy" ? Oba zwiedzane miejsca są super, ale raczej nie polecam zwiedzania obu w jednym dniu - pod koniec padliśmy na mordki. W Muzeum Powstania oprowadzała nas pani przewodnik, której rodzina ma bogatą przeszłość historyczną ( AK, powstańcy, wysiedleńcy itd) a ojciec - żołnierz AK, pułkownik Wojska Polskiego - zmarł w Katastrofie Smoleńskiej. Warto było wysłuchać często bardzo osobistych historii przewodniczki. Naprawdę najlepiej wydane 50 zł od dawna. 


Jedna z atrakcji w Koperniku - możliwość stworzenia filmu 


środa, 4 grudnia 2013

dwa słodkie uzależnienia


Wystarczy na nich spojrzeć, żeby zgadnąć kim są moje słodkie uzależnienia. Gapią się na mnie tymi okrągłymi, ciemnymi patrzałkami cały dzień i nie dają o sobie na chwilę zapomnieć. Gdy mam ich blisko, najchętniej ciągle bym ich obcałowywała i przytulała, a zawsze kiedy się wyrwę na jakiś czas z domu i tak jakby podświadomie cała wewnętrzna ja rwie się, żeby do nich wrócić. Mówię im, że ich kocham mocno chyba milion razy dziennie. 

Ktoś mi kiedyś powiedział, że jak się ma dziecko to w sercu jest taka ogromna ilość miłości, że aż nie wiadomo co z nią zrobić bo się wylewa wszystkimi otworami :) To w sumie bardzo podobne do tych uczuć jakimi darzymy ukochanego zwłaszcza na początku związku  - te motyle w brzuchu, ciągły strach, że wszystko się skończy i luby zniknie, niechęć do jakiejkolwiek separacji od niego. To ja tak mam podwójnie. Chyba dlatego w obiegowym slangu zwie się to "podwójnym szczęściem" :) 

Nie oznacza to, że Pączki są całym moim światem, bo staram się robić jeszcze inne rzeczy niż tylko "kochać Pącze". W sercu nadal duże miejsce zajmuje moja pasja harcerstwo, któremu wciąż poświęcam wiele uwagi. Ale jakby nie patrzeć to oni są najważniejsi i tak już chyba będzie zawsze (tak twierdzą dłużej dzieciate koleżanki).

 
Z lewej: Olafek a z prawej Filipek z tatą robią sweet ficię :)        









piątek, 29 listopada 2013

KataRstrofa i strajk ostrzegawczy

Ostatnie dni w Pączkowym królestwie mogą zostać określone jednym słowem - katar. Katar króluje już nie tylko u Olafa, który zaczął kaszlem i katarem komunikować się ze światem w zeszły piątek, ale również u Fifiego ( pociągającego i kaszlącego od kilku dni) i niestety u mnie. Z tej całej całuśnej miłości - czułości mamino-synowskiej u mnie też pojawił się katar i złe samopoczucie.  Na szczęście Olo powoli wygrzebuje się z kryzysu, Fifi ewoluował do kaszlu mokrego, więc na horyzoncie powoli powoli majaczą znów przespane noce ( oby!!). Tyle o chorubskach, bo w końcu jesienno-zimowy klimat od przeziębień nie stroni i pewnie co czwarty post wypadłby zakatarzony.

Kolejnym newsem z ostatnich dni ( dwóch dokładnie) jest ogłoszenie w królestwie strajku ostrzegawczego. Moje związki zawodowe się nie spisują, więc sama musiałam wziąć sprawy złego traktowania przez współpracowników (współpracownika w sumie) we własne ręce. Ciekawe za ile dni/tygodni mój mąż odkryje, że od dwóch dni programowo nie sprzątam. Taki konkurs - czy wtedy, gdy zabraknie mu gaci i skarpet? Czy jak odkryje niemożność zrobienia kawy z braku czystych kubków? A może, gdy drogę do łazienki zagrodzi mu półmetrowa kula zbita z kurzu i piachu?

Czego się oficjalnie domagam? 
  • minimum wdzięczności (premii słownej lub rzeczowej? udziału w zyskach firmy? 
  • wsparcia ze strony współpracowników ( jakaś partycypacja w codziennych obowiązkach?)
  • urlopu ( wypracowałam już w ciągu 8 miesięcy chociaż przydział jednego całego dnia wolnego albo jeszcze lepiej jednej ciągiem przespanej nocy?)
To chyba nie dużo. Strajk trwa. Niczego nieświadomy mąż żyje w przekonaniu, że jest normalnie. Czekamy na rozwój zdarzeń. W drodze wyjątku ogarniam Pączki, ich codzienny syf i potrzeby. W końcu z ich strony otrzymuję codzienne oznaki wdzięczności :)

Zobacz jak się ładnie bawimy razem :)


"Zobacz mama - pierwsza piłka" 

wtorek, 26 listopada 2013

Studniówka

Dokładnie dziś wieczorem mija 100 dni od pierwszego postu na blogu klonyimy :) Z tej okazji razem z całą Pączkową rodziną (Olo, Fifi, ja i Tomek) dziękujemy Wam wszystkim za odwiedzanie naszego wirtualnego pamiętnika :) Gdyby nie Wasze zainteresowanie, nasz ekshibicjonizm nie miałby sensu i równie dobrze mogłabym wrócić do zwykłego papierowego pamiętnika. 

Olo: "cześć ludzie" kto mnie tam podgląda??


Obiecuję jeszcze więcej interesujących czytadełek do porannej kawy lub wieczornego kakao. Będzie ckliwie, romantycznie, dramatycznie, kupastycznie ;), i słodko jak na Pączkowy świat przystało :) Tylko zostańcie z nami :)

Troszkę statystyk dla ciekawskich:  w momencie pisania posta:
  • łącznie odwiedziliście nas 6 734 razy! w ciągu 100 dni!
  • to średnio prawie 68 wejść dziennie
  • najpopularniejszy post to jeden z pierwszych double trouble ( 503 wejść) a następnie wywiad z Filipem Sambor (239 wejść)  i wywiad z Olafem Sambor ( 178 wejść)
  • aż 5553 wejścia z Polski, ale też 430 USA, 179 WB, 104 Norwegia (?!), 100 Rosja (?!), 65 Hiszpania (?!), Niemcy, Irlandia, Ukraina i ... Belgia :) SUPER :)
  • ten post będzie 47 postem (wiedziałam, że jestem płodna, ale nie sądziłam, że tak dobrze płodzę posty :P) 
  • komentarzy pod postami powstało aż 45 
Fifi: "Ja tam lubię jak wszyscy na mnie patrzą ;) "

piątek, 22 listopada 2013

Zombi i tata na wyjeździe

To będzie szybki post o zombi. Szybki bo już 22:00 a mój plan zakładał pójście dziś o tej godzinie spać. O zombi bo ... zawsze lubiłam zombi?!! To też. Również dlatego, że ostatnio zamieszkały u nas zombiludki. Moja przyjaciółka nazywa elbląskie zombi - zombląngi i to także pasuje do obecnej sytuacji w naszym domu.

A więc zomblągami jesteśmy Tomek i ja i w całkiem inny sposób również Pączki. My - dorośli wyssani z energii życiowej przez zęby pączkowe, których nie ma, chodzimy po świecie jak prawdziwe zombi. Wszystko przez chroniczny brak snu, a właściwie ciągłe pobudki. Wstajemy teraz po kilka/kilkanaście razy w nocy. Choć oczywiście najczęściej budzę się ja, po czym zwykle nie mogę zasnąć przez 30 minu/godzinę/półtorej. Tomek też od dwóch tygodni przemieszcza się na trasie dom-praca 1- dom - praca 2 - dom dzięki autopilotowi zaprogramowanemu w naszym aucie. ( lepiej unikajcie tras po których jeździ złowieszczy zombi).

 Ja z tego niedospania zaczynam mieć objawy przedwczesnej starości i sklerozy. Dziś już nawet zapomniałam, że poszłam do apteki po środki nasenne i wróciłam z milionem innych rzeczy za 90 zł. Notorycznie zalewam cukierniczkę pełną cukru zamiast herbaty, gotuję zupę bez ziemniaków ( co odkrywam po ugotowaniu dopiero), zasypiam na ławce na spacerze itd. 


A tu zombi Olo namierza motyla...

...a tu go dopadł i dziabnął. I tak kilkanaście razy. Biedny motyl.

Jutro pewnie nastąpi przełom i jako zombi zacznę się rzucać na ludzi w parku, bo Tomek od 16:00 dziś jest na wyjeździe i wróci jutro w nocy, czyli jeszcze przynajmniej 24 h. Za mną już pracowite Pączkowe popołudnie i wieczór ( Olo między 19:00 a 21:00 obudził się 4 razy z płaczem zębowo-kaszlowym). Przede mną dłuuuuuuuuuuga noc i caaaaały dzień walki z żywiołem ( dwoma ku ścisłości)

Dobranoc i pozdro dla wszystkich, którzy dziś prześpią ciągiem 8 h. 

wtorek, 19 listopada 2013

Zawód matka

Nie pracuję już od ponad 12 miesięcy. Można prawie powiedzieć, że od roku siedzę w domu i nic nie robię. Co prawda, jakby mi ktoś sprzedał takie stwierdzenie prosto w twarz, to bym mu pewnie w pierwszym odruchu sprzedała płaskiego lub mojego słynnego prawego sierpowego, który nie jednego już powalił. 

Prawda jest jednak taka, że w sumie od dawna nie wstaję do pracy, nie wypełniam wniosków projektowych ( tu akurat od 7 miesięcy ), nie klepię sprawozdań ( z pominięciem sprawozdania z 2 lat działań organizacji :P ) i nie odliczam dni do żadnych festynów, eventów. I jak mi z tym faktem jest? Hm. O dziwo o wiele lepiej niż kiedyś zakładałam.

Na długo przed ciążą zastrzegałam się, że od początku ciąży nie będę chciała pracować, ale że dosyć szybko wrócę do pracy po narodzinach. Przemęczona nawałem obowiązków i stresów w pracy ( tak - stresów w pracy w ZHP :) bo ja się wszystkim zawsze za bardzo przejmuję), nie mogłam się doczekać ciąży a wraz z nią - wyspania się dowoli, opychania lodami, podróży z cudownym brzuszkiem, czytania książek i oglądania seriali bez głowy zaprzątniętej obowiązkami. Co się sprawdziło? Tylko punkt z książkami i filmami niestety. Resztę bliźniaczo szlak trafił z wielu powodów. ( Sen to było coś czego od zajścia w ciąże nie miałam dosyć do dziś!) Pracy brakowało mi o wiele bardziej niż sądziłam. Nie mogłam się oderwać od zadań, dokumentów, projektów właściwie do końca marca, czy nawet kwietnia, z przerwami na te tygodnie w szpitalu ( gdzie też zdarzało mi się odpalać kompa i pracować). 

Od urodzenia chłopców sytuacja zmieniła się diametralnie. I nie wiem, czy to zmieniłam się też ja, czy to raczej ujawniła się moja prawdziwa osobowość. Czuję się jakbym zmieniła zawód z "kierownik biura" na "matka". I co więcej naprawdę jest mi z tym dobrze. Może powinnam napisać: jeszcze. 

Okazuje się, że mogę realizować się w swojej wielkiej misji wychowania młodych ludzi u siebie we własnym domu. Bez kaca moralnego i bez żalu, że nie robię czegoś wielkiego w życiu, że nie robię chwilowo kariery. Co więcej na co dzień czuję, że to jest COŚ WIELKIEGO i najważniejszego i idealnego właśnie dla mnie. Nie tylko to codzienne ogarnianie domu i dwójki dzieci od strony "technicznej" i logistycznej, ale najbardziej pasjonuje mnie ten ogromny wpływ jaki ja mam na dwóch małych ludzików. 

Ktoś mi kiedyś powiedział, że ja się urodziłam, żeby być matką. Chodziło o moją budowę (nazwijmy to figurą idealną - idealną do noszenia dwójki dzieci i wykarmienia ich :P). Ale z każdym dniem zaczynam wierzyć, że całą sobą jestem stworzona żeby wykonywać z satysfakcją ten "zawód matka". I choć kiedyś będę musiała wrócić do pracy, bo taki jest ten głupi świat/kraj, że jeden mój biedny mąż nas zbyt długo nie utrzyma, tak naprawdę zrobię wszystko, żeby ten moment nastąpił jak najpóźniej. 

Moje codzienne "wyzwania" w "pracy" :)


sobota, 16 listopada 2013

Już jesteśmy w 9 miesiącu życia


Za nami obłędnie intensywny tydzień, a w międzyczasie Pączki jakby nigdy nic, niezauważeni przez nikogo skończyli 8 miesięcy i weszli sobie cichaczem w 9 miesiąc życia. Chociaż "weszli" to oczywiście za dużo powiedziane, bo z tym chodzeniem to ... po kolei :)

Zanim o chodzeniu, będzie o tym, co się zmieniło przez ostatnie dwa miesiące. 

Pączki w końcu siedzą. Olaf już sam i tylko czasem się przewala do tyłu jak odkrywa, że go mama nie asekuruje. Filip potrzebuje jeszcze asekuracji w postaci mamy, bo tylko tak czuje się pewnie. Oparty o łóżko, czy cokolwiek, po chwili wymięka i zjeżdża na plecy (po czym jęczy żeby go ratować). 

Olafek "utylizuje" kartonik po rajstopach :P

Siedzą i jedzą :) Często ( choć niezbyt dużo) jedzą - wszystkie prawie warzywa, owoce, desery, jogurty i chrupki :) chrupki to ich ostatnie odkrycie :) Co nie powiem jako matka poszukująca chwili dla siebie, przyjęłam z przeogromną radością ( oni chrupią, a ja oglądam jeden z wampirzych seriali na kompie).

Filip: "Chrupeczki nie pozwalają jęczeć?!to jęczeć czy chrupać?" ;)

Chłopcy doskonale też dostrzegają swoją obecność, co jest kompletną nowością. Wodzą za sobą wzrokiem, są zazdrośni o zabawki brata, o uwagę mamy i dosyć boleśnie się przytulają. Mam wrażenie, że uczą się od siebie, podpatrują co nowego brat wykombinował. Olo robi papa to i Fifi dzień później macha rączką na "papapa", Filip rozkminił zabawę na leżąco, w odpowiedzi Olo ściąga i też tak umie dzień później. 

A chodzenie? Brak oznak ruchu jakiegokolwiek pełzająco-raczkującego :)


"Bawimy się brat?"

Olo: "Fifi pozujemy ładnie"

 Olo: "Fifi pokaż mi teeeeeeż tę słuchawkę"

"Maaaaamoooo on mi nie chce pokazać!!!"

A tu niżej taki ciążowy gratis, wykopany przez przyjaciółkę. Ujęcie najprawdopodobniej z ostatnich dni przed rozwiązaniem ( około tygodnia) . Z cyklu "uwolnić orkę":P





wtorek, 12 listopada 2013

Liebster Blog Award

Długo czekałam, z odpowiedzią na nominację do Liebster Blog Award od Polly Charm z mamawjuliankowie@blogspot.com. Mimo, że to wyróżnienie bardzo bardzo mnie ucieszyło. Problem z odpowiedzią był bardzo prozaiczny - jestem tak świeżą blogerką, że sama znam zbyt mało blogów, które mogłabym polecić innym. Przez ten czas od nominacji poszukiwałam intensywnie inspirujących blogerów i kilka mogę nominować już dziś :)



Oto zasady zabawy:  "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


A oto pytania od mamawjuliankowie@blogspot.com:


1. Z czym najbardziej kojarzy Ci się Twoje dzieciństwo?



Z wakacjami u babci i dziadka na wsi i z eksplorowaniem każdego zakamarka całkiem niemałej miejscowości w gronie przyjaciół "na zawsze" :)


2. Bez jakiego kosmetyku nie możesz żyć?


Zdecydowanie bez tuszu do rzęs, o czym wiedzą już chyba wszyscy moi prawdziwi przyjaciele :) To taka obsesja, którą chwilowo wyciszyła opcja rzęs 1:1. Inne kosmetyki mogą nie istnieć. 



3. Czego chciałabyś się nauczyć?


Języka greckiego porzuconego w połowie nauki, oraz driftu ( tak to się pisze?). Oba mam nadzieję zdążę jeszcze za młodu.



4. Przepis na cudownie spędzony wieczór wg Ciebie to...


Samotnie - lody, kakao, książka 500 stron i jazz w tle. We dwoje - Spacer po oświetlonym mieście.



5. Jaka muzyka/piosenka dodaje Ci energii?


Oj dużo. Nie jestem wierna żadnemu gatunkowi, ani artyście. Teraz to T.Bednarek "Cisza".



6. Czego najbardziej brakuje Ci z okresu przed dziećmi/dzieckiem? 


Podróży i spacerów. Nie snu, nie imprez, nie filmów, a możliwości wyjazdu do ciepłego kraju zimą chociaż na chwilkę.



7. W jakim sklepie najczęściej kupujesz ubrania dla siebie i dzieci?


Oj teraz to w lumpeksie. Powaga. Sobie nie kupuje nic i nigdzie bo mierzenie rozmiaru 40-42 to dla mnie trauma. Chłopcom nie wiele bo mają pełną szafę ciuchów.



8. Złoto czy srebro?


Złoto pasuje do mnie o wiele lepiej. Gdyby mnie było stać nosiłabym głównie złoto.



9. Twoja największa obawa?


Śmierć, niemoc i starość. Na równi.



10. Jaką książkę polecasz?


Jacek Piekara "Sługa Boży" - cała seria.



11. Jaki jest Twój ideał mężczyzny? 


Typ zarośnięty latynoski macho :) Taki co najpierw całuje a potem pyta czy mu wolno :)

Do Liebster Blog Award wyróżniam blogi:


Oto moje pytania ( choć zakładam, że skoro wymieniłam blogi giganty co niektóre to zrozumiem jak mi nie odpowiedzą :P, ale to bardziej żeby regułom stało się za dość i aby autorki blogów, które dopiero będą gigantami mogły wziąć udział w zabawie)

1. Jaki przedmiot zabrałabyś na bezludną wyspę? ( wymień maks 3 )
2. Kto jest Twoim autorytetem?
3. Jaki film mogłabyś oglądać wciąż i wciąż?
4. Czego obawiałaś się w dzieciństwie? 
5. Gdybyś mogła zmienić imię, na jakie byś je zmieniła?
6. Jakim zwierzęciem byłabyś, gdybyśmy żyli w świecie zwierząt a nie ludzi?
7. Twoje ulubione przyprawy.
8. Coca cola czy pepsi?
9. W którym mundurze mężczyźni wyglądają najlepiej?
10. Gdybyś mogła zamówić sobie sen dzisiejszej nocy to który z popularnych filmów chciałabyś "prześnić", w którą bohaterkę wcielić się we śnie?

Miłej zabawy :)

sobota, 9 listopada 2013

Zapadamy w zimowy sen

Zima idzie wielkimi krokami. I o dziwo nie czuję jej jeszcze w powietrzu i nie widzę w pogodzie. Jakoś tak zaczyna doskwierać mi w serduchu. Czuliście kiedyś w sercu, że zima idzie?

Niby wokół tyle się dzieje ( dobrego i złego niestety), a mnie już powoli dopada zimowy sen niedźwiedzi. Troszkę mnie to martwi, bo w poprzednim - przedpączkowym życiu - łatwo było taką szarą-burą chandrę odegnać na wiele sposobów - wieczornymi spacerami po oświetlonym mieście, wyprawami do lasu z harcerzami, mohito party z koleżankami, małą podróżą zagraniczną lub między miastową chociaż, zakupami do opadnięcia z sił...

A teraz są Pączki, a z nimi milion wręcz powodów żeby siedząc w domu zapaść w jesienno-zimową depresję. Ani czasu na wyprawy, czy nocne eskapady, ani kasy nawet na jeden drobny, maleńki ciuszek z wyprzedaży. Nocne spacery są owszem osiągalne, pod warunkiem, że ktoś lubi spacerować sam. Ja nie lubię niestety.  Nawet z ogromnym brzuchem szlifowaliśmy z T. wieczorami krawężniki po osiedlu lepiej niż dzielnicowy i jego pies. A teraz Pącze od 19 idą spać i rodzice mogą co najwyżej robić rundy po dużym pokoju.

Nawet poranny czwartkowy wypad do Gdańska na kawę na Nowym Porcie i wieczorno-nocny wyjazd na mecz Legii do Warszawy nie poprawiły humoru na dłużej niż dzień. W sumie fajnie było bardzo (głośno, kibolsko), ale do dziś (sobota) z radochy został tylko kac z niewyspania i zarwania dwóch nocy.

Zdjęcie bardzo niekorzystne, ale w sumie ostatnio tak wyglądam jak się czuję.

wtorek, 5 listopada 2013

Ku pamięci..

Właśnie wróciliśmy z pogrzebu kogoś kto był dla mnie i dla Pączków bardzo ważny - naszego ostatniego dziadka (pradziadka), który odszedł 1 listopada. I nie byłabym uczciwa w tym swoim blogowaniu, gdybym nie zapisała tego faktu na przyszłość. W końcu to o wiele ważniejsze wydarzenie niż większość dotychczasowych treści. 

Strasznie mi przykro nie tylko dlatego, że nagle i bez jakichkolwiek wcześniejszych symptomów odszedł bardzo bliski mi człowiek, ale jeszcze bardziej dlatego, że chłopcy nie będą go pamiętać, bo są zbyt mali. Mam nadzieję, że będę umiała im za kilka lat opowiedzieć o wszystkich sytuacjach, w których się nimi opiekował (zawsze bardzo chętnie), nosił na rękach pokazując ogród i przytulał, gdy byli smutni. Mam nadzieję, że zrozumieją jak bardzo ich kochał i cieszył się z pierwszych prawnuków. 

To tyle. Reszta w moim sercu. 

Edward Dobies ( żył 74 lata, 50 lat był mężem, 47 lat ojcem, 28 lat dziadkiem, 8 miesięcy pradziadkiem)