Pączki

Pączki

niedziela, 25 stycznia 2015

Pączków dziwne przypadki

Trochę nam się ostatnio nazbierało materiału foto, którego nie mam czasu szerzej opisać w blogowym poście. Sporo z tych zdjęć to "perełki", które czasem publikujemy na szybko na profilu Szalony Świat Pączków na Facebooku. Znalazłam dziś chwilkę, żeby się z Wami podzielić najciekawszymi "osiągnięciami", moich synów w relacji foto.


Widok zastany rano przez tatę. Filip o dziwo śpi w najlepsze. Nawet światło go nie obudziło.


Olaf po balu karnawałowym w żłobku. Latał w stroju nietoperza, aż do wieczora.




Gdybyście nie wiedzieli, to jest najlepsza pozycja do jedzenia śniadania.


Zawsze można poświęcić słoik truskawek, aby w spokoju sprzątnąć na święta kilkumetrową kuchnię.


Trafiony prezent od Mikołaja i Fifi odkurza w dzień i przez sen.


Następnym razem będziemy malować u Mikołaja, który ofiarował Pączkom farbki :P


Praktyczne zastosowanie klocków i tyyyyyle zabawy :)


Ps. Pącze chore standardowo po 3 tygodniach od poprzedniej choroby - tym razem wygląda to na przeziębienie z katarem i kaszlem i gorączką. Jutro Pącze dezerterują ze żłoba, a ja niestety z pracy, bo tata jest wyjątkowo przyspawany do swojej przez najbliższe 2 tygodnie. 

sobota, 17 stycznia 2015

WOŚPowo i

Za nami drugi WOŚP w życiu Pączków, który tym razem udało nam się przeżyć w prawdziwie orkiestrowym klimacie, pomimo kiepskiej, wietrznej pogody. Jako, że całym sercem wierzymy w ideę Wielkiej Orkiestry, starliśmy się chociaż na tyle, na ile się dało wziąć udział w tym przedsięwzięciu. 

Nasza orkiestra zaczęła grać już w sobotę, kiedy całą rodzinką wzięliśmy udział w maratonie Zumby :) Mama tym razem byłą fotografem, tata podpierał ścianę a najbardziej wytrwale na parkiecie udzielali się chłopcy - biegając pomiędzy ćwiczącymi paniami, dopingując je i oczywiście próbując podkręcić muzykę na ful, czy rozłączyć kolumny. 

 



W niedzielę, dzięki odwiedzinom specjalnego gościa z Warszawy, mogliśmy się wybrać na WOŚP, mimo, że Pączkowy tata większość dnia spędził prowadząc licytacje gadgetów w szkole, w której pracuje. Inaczej we troje ciężko byłoby się gdziekolwiek doczłapać i wytrwać w tłumie. Udaliśmy się więc na wyprawę na szkolny festyn, razem z "ciocią Elą" ;) 

Tata prowadzi licytację, a my przeszkadzamy oczywiście :)

Trafiliśmy miejsca w pierwszym rzędzie :)

Pączki zahipnotyzowane oglądały pokaz judo :)

Wczytani :)

Czekamy na kwestę przyszłoroczną - tym razem będziemy biegać z puszką :)

czwartek, 8 stycznia 2015

Doceniam.

Mam ostatnio taką refleksję mocno głęboko tam w środku, spowodowaną doniesieniami od znajomych, przyjaciół. Dużo do myślenia dało mi też grudniowe spotkanie w dawno nie widzianym damskim gronie. Dociera do mnie, że może troszkę za bardzo jest demonicznie na tym naszym blogu co? W sensie, iż te moje maluchy przedstawione są w taki demoniczny sposób, który z założenia miał być ironicznym, ale chyba za bardzo chyli się w stronę "żałujężeichmam" itp.? 

Ludzie odnoszą wrażenie, że gdybym mogła cofnąć czas ... Ale nie taki komunikat chciałam wysłać światu, opisując nasze codzienne przygody. Taki był mój pomysł na bloga - że nie będzie słodkopierdząco i "sram bliźniaczą tęczą", na przekór tym wszystkim opowieściom o superaśnej i najlepszejszej macierzyńskiej utopii. 

Owszem, bywa trudno, bywa jeszcze trudniej, ale w dużej mierze, a często w większej mierze - jest super. Wbrew pozorom uwielbiam swoich synów i jestem ich największą fanką. Uważam, że są najpiękniejsi na świecie, najinteligentniejsi i przeuroczy (jak każda świrnięta matka:P). Patrzę na nich (w tych chwilach, gdy nie wyprowadzają mnie z równowagi) i mam straszną ochotę zaprzytulać ich z tej miłości na amen. Gdy coś im się dzieje złego, lub gdy w ich mniemaniu coś się dzieje złego, chciałabym ich schować w swoich ramionach przed wszystkim, przed wszystkimi i .... przed całym światem. Gdybym nie wierzyła, że tylko ludzie samodzielni i ciekawi świata mają szansę przetrwania w tej ludzkiej dżungli, przytulałabym ich całą dobę i nie wróciła do pracy. 

W pierwszym 3 miesiącach ich życia, miałam żal do losu, traktując naszą sytuację jako karę od Boga. Chyba było, aż tak zaskakująco ciężko uporać się z tym samej, z ojcem wiecznie wędrującym po Polsce za okrągłą i skórzaną piłką. Ale to już za nami i teraz myślę o moich synach w kategorii wielkiego szczęścia. Nie oddałabym ani jednego ani drugiego - ani mojego boba Ola ani jęczała Fifiego.

Gdy słyszę, czytam, że inne dzieci są chore, umierające lub krzywdzone - płaczę. Z żalu, z poczucia niesprawiedliwości, ale też ze szczęścia, że moje Pączki urodziły się o czasie, zdrowe, bezpieczne. I doceniam to wszystko co mamy - zdrowie, nasze 42 metry, na które ciągle narzekam, nawet nasze auto do którego ostatnio wchodzę bagażnikiem, nawet tę pracę na umowę zastępstwo (bo ją bardzo lubię). 

Mooooje Pączki. (zdjęcie z wakacji).



czwartek, 1 stycznia 2015

życzę Ci...

Życzę Ci matko w nowym roku...

... cierpliwości do Pączków, w końcu ich główną pasją jest eksplorowanie świata bez względu na wszystko
... siły, aby energii wystarczało w ciągu dnia nie tylko na pracę i podstawową obsługę dzieci
... multum pomysłów na kreatywne spędzanie czasu z maluchami i nie tylko
... minimum 7 godzin snu na dobę i to nie licząc średnią roczną
... jak najmniej chorób, leków (przyjmowania i podawania)
... całusów i buziaków nie tylko o 6 rano (tylko wtedy Pącze są skore do czułości)
... wakacji z dziećmi ale i od dzieci od czasu do czasu i to bez wyrzutów sumienia
... zrealizowania ambitnego planu rocznego (wyzwanie książkowe)
... spełnienia marzeń, albo chociaż jednego malutkiego 
... czasu tylko we dwoje i to nie przed tv
... mniej centymetrów tu i tam, albo raczej wytrwałości w bieganiu i zumbie bo samo się nie zrobi
... stabilnej pracy pozwalającej na ciągły zawodowy rozwój, ale i na robienie planów na przyszłość
... wygranej walki z anemią, niedoczynnością tarczycy, zapaleniem żołądka i helikobakterem
... pozadzieciatych wyzwań - harcerskich, zawodowych
... wyjazdu w góry, nad morze i nad jezioro :) jak marzyć to marzyć ;)

a tak sobie leżę bo nie wiem jak obrócić obrazek na blogu