Pączki

Pączki

środa, 29 stycznia 2014

Moje! Moje! Moje!

Coś mi się popsuło i nie mogę dodać filmu na blogu więc opisze Wam jak wygląda nasz codzienny obrazek rodzinny. W scence występują:
Olo - O
Fifi - F
Mama - M

Pora scenki - obojętna, częsta z reguły między drzemkami.

Fifi dostrzega niezwykle interesującą piłkę pod krzesłem w dużym pokoju. Kilka minut zajmuje mu podpełznięcie do upatrzonego skarbu. W końcu go ma i miętosi przeszczęśliwy. Mija minuta i tuż obok, znienacka, z prędkością światła pojawia się Olo. Cap i piłka przechwycona. następuje dialog:
F - to moja oddaj! dawaj! dawaj! ( to w wolnym tłumaczeniu - w rzeczywistości - aaaaaaaaaaaaaaaaa!)   i piłkę cap!
M. - Oluś ale Fifi się pierwszy bawił tą piłką.  Masz tutaj fajną sprężynkę.
O - cap sprężynkę. Ale ona fajna ta moja sprężynka wooow ( a w rzeczywistości mlaska hmhhmhmhmhmm)
F - cap sprężynkę. Nudna piłka, daj sprężynkę! ( hmhmhmhmhmh)
O - Oddawaj! to moja! oddawaj! (aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!) - i cap sprężynkę.
M. - Fifi ale to Olo bawi się tą sprężynką, masz tu kółeczko, zobacz jakie fajne.
F - oooo woooow jakie fajne kółeczko mam! ( hmhmhmhmh!)
O - cap kółeczko - oooo jakie fajne miałeś kółeczko i teraz ja je mam super (hmhmhmhm!)
F - aaaaaa mamo! oddawaj! ( aaaaaaaaaaaaaa!) - i kółeczko cap.
M - .....
O - aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - i cap
F - aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - i cap
M - ...

Chyba oszaleję niebawem, albo porzucę na jakiś czas plan nauki dzieci prawa własności i pochowam wszystkie pojedyncze zabawki. Na nic moje tłumaczenia i prośby i mimo tego dochodzi tu do nielegalnych walk dywanowych. 

Fifi demonstruje ząb 

Olo domaga się spaceru i podziwia bajzel na balkonie

środa, 22 stycznia 2014

Cały czas myślę o nich w kategoriach cudu, o tych moich Pączkach przecudnych. Nie mogę pojąć jak z niczego, z jakiegoś plemnika, którego nie widać, powstaje jedno, albo nawet dwoje tak kochanych cudeniek.( mogłabym np przez kilka godzin oglądać ich stopy i tłuste paluszki u rąk i by mi się chyba nie znudziło :) 

Ostatnio też doszłam do wniosku, że już za nami etap dwóch słodkich psiaków, które nie za wiele rozumieją i tylko zaspokajają podstawowe potrzeby fizjologiczne. (tak to opis moich kochanych synów z początkowych miesięcy ich życia :)). Teraz każdego dnia odkrywamy z T. jak nasi synowie stają się coraz bardziej "ludzcy" i "rozumni". Filipek nauczył się wołać "tatatta" jak T. wraca do domu i nie przytuli go od razu, lub "mamamma", gdy jest mu jakoś szczególnie źle na tym świecie. Olafek raczkuje do mnie z prędkością światła, gdy w grę wchodzą chrupki kukurydziane i rozumie, że aby jeść cokolwiek trzeba usiąść grzecznie na pupie :) Odpowiadają coś po swojemu, gdy zada im się wystarczająco inteligentne pytanie, warte ich czasu i uwagi. Mają swoje ulubione zabawki i maskotki przytulanki, wiedzą jak używa się telefonu komórkowego i do czego służy pilot od telewizora :) 

Obaj uwielbiają jeść samodzielnie, często wypluwając jedzenie włożone przez mamę do buzi, tylko po to żeby włożyć je ponownie, ale samodzielnie. Robią i mówią "papapa", przybijają pionę (największą frajdę przynosi im przybijanie sobie nawzajem) i dają buziaki. Ciężko się z nimi nudzić.

Moje małe psiaki to już całkiem sprytni chłopcy, a przed nami wciąż jeszcze tyle nowości i pozytywnych niespodzianek. 

Testujemy gokarty z Ikei :P od lewej Olaf, Filip


 
Od lewej - Olo i z prawej Fifi


poniedziałek, 20 stycznia 2014

10

Za nami miesięcznica Paczków, którzy skończyli nie wiadomo jak i gdzie już 10 miesięcy :) Jak ten czas szybko leci i to nie prawda, że tylko cudze dzieci szybko rosną :) Na każdym kroku napotykam oznaki tego, że moi synowie są coraz więksi, coraz ciężsi i coraz cwańsi. 

Pierwszym dowodem na to są ubrania, z których wyrastają z prędkością światła (już 80-86!) i które co miesiąc lądują na strychu. Żałuję, że nie zostawiłam sobie w mieszkaniu najmniejszych bodziaków we wcześniaczym rozmiarze mniejszym niż 50 cm, które z początku były za duże na Filipka. Chyba przy najbliższej wizycie na strychu je wygrzebię na pamiątkę. 

Drugi dowód to uczucie, gdy próbuję się podnieść któregoś Pączka na ręce. I ten dźwięk - ufff, ale ciężki. Zobrazuję wam ten stan - Olo porównywalnie jest 10-kilogramowym workiem ziemniaków, a Fifi to 8,5 kg indyka :) Przeprzyjemnie wnosi się ich na trzecie piętro, zwłaszcza obu na raz. 

No i foteliki. Już od kilku miesięcy używamy tych z numerem 2, czyli w przedziale od 9 do 18 kg. (Ku radości Paczków, bo w końcu jeżdżą przodem do kierunku jazdy. 

Nasze nowe trony. Od lewej Olo i z prawej Fifi


A na koniec najbardziej widoczny dowód, że moi synowie to już duzi panowie. Wszędzie ich pełno, co czasem sprawia wrażenie, że jest ich czterech a nie dwóch. Wspinają się i upadają, turlają i wpełzają we wszystkie szczeliny, po czym zaklinowują się np pod komodą i drą niemiłosiernie wzywając SOS. Suszarka z praniem wyemigrowała do korytarza, bo Olaf upatrzył ją sobie jako szczególnie atrakcyjną i właził pod nią, żeby sobie potrząsnąć nad głową. Drzwi do łazienki są zamknięte na głucho (jak nigdy.. ), bo tamtejsze szuflady są jak skrzynie Olafkowych skarbów. Fifi jest za to mistrzem wyłuskiwania z włochatego dywanu resztek jedzenia i innych drobnych, nikomu nie widocznych przedmiotów. 

Ale przynajmniej nie jest nudno i czas do wakacji leci szybko jak nigdy :)

Filipek na urodzinach u Zosi 

W klimacie gender ;) Trzech mężczyzn i różowa lala (K.SZ, Olo, T.)


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Zosia samosia i Pączki u "fryzjera"



Miałam dziś bardzo owocny dzień. Nie tylko kolejny raz rozciągnęłam mieszkanie, żeby jeszcze funkcjonalniej pomieścić nasze szpargały na małym metrażu, ale też zrobiłam chłopcom pyszny obiadek, nam pyszną zupę krem buraczkową i z czego jestem najbardziej dumna - obcięłam Pączkom ich długie włosy na krótko. Już od jakiegoś czasu włosy wchodziły im w oczy i wisiały za uszami, a szalę przelała seria fotek z weekendu, na których moi synowie wyglądają jak dziewczynki :( a chwilami jak Hitlerki. 

Cała akcja "fryzjer męski" zajęła mi półtorej godziny. Co i tak w sumie oceniam na wyczyn, skoro dwa obiekty moich ćwiczeń praktycznych (bez uprzedniej teorii) nieustannie się przemieszczały. Wynik starcia mama + fryzjerskie nożyczki kontra dwa zarośnięte atomy w ruchu - wygrana tej pierwszej. Szczególnie dumna jestem z fryzury Olafa, u którego całkiem sporo było tego ścinania. 

Pierwsza reakcja stwórcy Pączków na zdjęcia jego pociech - foch i straszenie rozwodem. Druga już na żywo - "ale przystojniaki" :) Zdałam test na mamuśkę od ścinania męskich włosów :)


Wersja "na żel" lub "na tatę" jak kto woli

Olafek w wersji "na mężczyznę"


Filipek lans bez żelu

Filipek przed i po żelowaniu

Olafek "na żelowo" a ściślej "na gumę tatusia" 



piątek, 10 stycznia 2014

Gabinet medycyny wszelkiej

Niestety minęły dwa miesiące od pierwszego Paczkowego kataru a tu powtórka z rozrywki. Od ostatnich dni starego roku walczymy z katarem, kaszlem i do nie dawna też z gorączką. Nie powiem, wszyscy czworo jesteśmy już zmęczeni szpitalem w domu - nocnymi pobudkami na kaszel, zbijaniem gorączki nad ranem i ogromną ilością syropu i kropli.

Szalę przechyliła druga już wizyta u lekarza ( kobiety ku ścisłości), która po 45 minutach czekania w poczekalni i 2 minutowym badaniu (w sumie na dwóch) oznajmiła, że nie ma pojęcia co im jest. "Może Filipek ma początki zapalenia oskrzeli, ale nie jestem pewna, bo słabo słychać jak tak mocno oddycha i nie chce zakaszleć", "Olafek już chyba zdrowieje". Hm. Mina Tomka bezbłędna ( what the fuck?!?)

Na koniec 5 minutowej wizyty dowiedzieliśmy się, że całą kurację musimy sobie wygooglować sami tzn jak stawiać bańki i jak i czym inhalować maluchy. ( O to drugie poprosiliśmy sami, ale jak się okazało przy okazji, wiedza naszej lekarki o leku do inhalacji i dawkowaniu pochodzi z google, co nam zademonstrowała na żywo). Chyba też zostanę pediatrą - wynajmę gabinet i kupię laptopa z Internetem. Wszystko sobie zawsze wygoogluję i włala :)

Tak więc ( ;) ) od wczoraj nasz domowy szpital tradycyjny, przerodził się w centrum leczenia chorób nieokreślonych metodami wszelkimi: konwencjonalnymi, niekonwencjonalnymi i czym się da byle działało. W ruch poszły bańki ( matka potrafi wszystko jak chce), inhalacje i aromaterapia. Odstawiliśmy syropy i krople. Zobaczymy jaka filozofia wygra.

Fifi: "Daj trochę powdychać Olo"

Fifi: "No dobra, to ty wdychaj, a ja poczytam ulotkę"

Maska sprawdza się na 10 sekund, ale dobrze wygląda na zdjęciu ;)

Olo: "Ja sam będę trzymał!"

 Ps. zdjęć ze stawiania baniek nie będzie, bo nie mam kolejnej ręki, a jedyne dwie trzymają, masują, stawiają bańki i zabawiają chorego.

środa, 8 stycznia 2014

Olo włamywacz

Olafek eksploruje przestrzeń na czworaka, rozpakowując co zapakowane, wyjmując co schowane i wygrzebując wszystko, co mama chce ukryć przed światem. Kilka dni temu odkrył szuflady z męską bielizną i wyrzuca całą zawartość na podłogę. Nie przeszkadza mi to bardzo w sensie nieporządku, ale jak patrzę na te maleńkie, tłuściutkie paluszki to ciężko mi sobie wyobrazić jaki będzie ryk i cierpienie jak je w końcu przytrzaśnie. 

Niby zapobiegawczo, kupiłam wczoraj zatyczki do kontaktów i właśnie zabezpieczenia do szuflad. Wycieczka do sklepu zajęła mi 40 minut, wymyślenie koncepcji założenia 10 minut, założenie 2 minuty. Duma mnie rozpierała po tej akcji.

Olowi zdjęcie superhiper zabezpieczenia zajęło... jakąś minutę. I to co Olo trzyma na dwóch ostatnich zdjęciach to rozmontowane zabezpieczenie do szuflady. Tadam. Tomek mówi, że mogłam inaczej wydać 11 zł. 



Dobre to "zabezpieczenie" mniam mniam

sobota, 4 stycznia 2014

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

Nie, nie o siedzeniu będzie ten post, lecz o względności i zmianach w czasie jakie w nas zachodzą. 

Oczywiście dotarło do mnie już dawno, że wszyscy się zmieniamy :) ale po 10 miesiącach moich doświadczeń macierzyńskich zaczynam myśleć, że matki ulegają trilionom zmian w bardzo niewielkiej jednostce czasu. Jestem naprawdę w szoku jak zmieniło się też moje podejście do wielu spraw. Nawet liczę inaczej ;) ( tak tak już nie na sztuki, tylko np ostatnio wszystko na mililitry i krople - syropy, witaminy, krople takie i siakie :) )

Przykładowo - kiedyś największą potrzebą fizjologiczną ( a wręcz życiową) był dla mnie sen. Bez minimum 7 godzin snu nie byłam w stanie ogarnąć skomplikowanej rzeczywistości. Po 5 godzinach spania gubiłam rzeczy, myliłam się, plątały mi się różne rzeczy. Teraz moje standardy nocne przesunęły minimalny poziom snu nawet do 4 godzin. Po tylu w miarę normalnie funkcjonuję, a przy 6 - 7 jestem wręcz rześka i radosna jak skowronek. 9-10 h snu wywołuje u mnie ból głowy z nadmiaru szczęścia chyba.

Zmieniło się moje podejście do pojęcia "obrzydliwy". Nie będę opisywać zbyt szczegółowo (żeby Was oszczędzić), ale nie wiele wydzielin ludzkich może mnie teraz przyprawić o mdłości, a o radość przyprawia mnie nawet obśliniony i obgilony buziak od któregoś z moich całuśnych ostatnio synów. 

Kwestie porządku, schludności. O dziwo (patrząc na powyższe) tu akurat standardy mi się wyostrzyły. I nie chodzi o to, że mam czyściej ( chciałabym bardzo, ale... i tu następuje lista wymówek), bardziej chodzi o to jaki stan mieszkania uważam teraz za dopuszczalny, czysty. Nie wiem czy to dlatego, że bardzo dużo ludzi nas odwiedza odkąd mamy małe pocieszne zwierzątka do zabawiania w domu ( wstyd mi jak jest brudno ?), czy bardziej o to, że z miłości do Pączków chcę żeby wokół mieli przyjazne środowisko, czy całkiem z innej bajki - muszę poupychać 3 razy więcej rzeczy na naszych 42 metrach. Najważniejsze jest to, że o dziwo a) chce mi się sprzątać b) jest czyściej niż przez wszystkie moje lata mieszkania samej  c) zawsze znajdę coś jeszcze do sprzątnięcia
Olo dokazuje wieczorem                   mama sprząta, a chłopcy broją
 
Poranne czytanie książeczek



czwartek, 2 stycznia 2014

Bliźniacze must have cz 2

Kiedyś (wieki temu) pisałam o zakupach - ułatwiaczach życia bliźniaczych mam, ale Pączki rosną w zatrważającym tempie więc i do listy dołączyły kolejne pozycje.


Powyżej Pączki testują grudniowe pomysły mamy - krzesełka do kąpieli. Są dwa różne, bo zakupione najtańszym możliwym sposobem - używane. Korzystamy z nich już około miesiąca i bez dwóch zdań - sprawdzają się z wielu powodów. 

Po 1 - Pącze je kochają, bo mogą się długo pluskać i swobodnie sięgać zabawki. 

Po 2 - mama je kocha, bo bez większych obaw mogę ich w końcu kąpać obu równocześnie. Mimo, że obaj już dobrze siedzą, to w wannie byłoby zbyt niebezpiecznie pozwolić im siedzieć samodzielnie. 

Po 3 - tata je kocha bo w końcu z 42-metrowego mieszkania zniknęła wanienka i stojak i nikt nie chlapie telewizora w dużym pokoju. 

Po 4 - jest o niebo łatwiej. Chłopcy kąpią się razem kilkanaście minut, chlapiąc w całej łazience. Potem mama łapie jednego i wynosi owiniętego jak baleron do pokoju obok. Drugi grzecznie pluska się w tym czasie! ( super!).