Scenka z dzisiaj pt. "brat to rzecz niezbędna" .
Gotuję w kuchni. Oni na dywanie bo listonosz był i pobudka domofonowa. Z pokoju, z dywanu dochodzą dźwięki standardowej rozpierduchy, więc ja spokojnie blenderuję na trzy dni do przodu. W pewnym momencie dociera do mnie, że jest cicho. Za cicho. Nie ma jęków Piszczała. Biegnę do pokoju.
A tam Olo grzecznie bawi się swoim Fidusiem, a Fifi... z zafascynowanie miętoli w buzi ... stopę brata.
Niestety zanim zrobiłam fotę, Fifi już oczywiście przestał się zajadać.
Nie ma to jak skorzystać z brata zamiast z gryzaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz