Pączki

Pączki

sobota, 26 października 2013

Się nie da..

Zanim zostaliśmy rodzicami, obiecywaliśmy sobie, że nasze życie się nie zmieni i że nadal będzie intensywnie jak dotąd ( oboje mamy raczej wiercące się dusze). Oczami wyobraźni widzieliśmy siebie w 2013 roku przemierzających świat w towarzystwie słodkiego, lubiącego podróże potomka. I nawet informacja o podwójnym doładowaniu w brzuchu nie zaburzyła naszych "marzeń" ( czyt. mrzonek :) ).

Szczególnie odporny na sugestie doświadczonych (dzieciatych) znajomych był mój mężul. Do mnie docierało troszkę z tyłu głowy, że raczej nie da się żyć tak jak dotąd. 

Po 7 miesiącach życia z Pączkami już wiem, że niewiele zostało z ery "przedpączkowej". 

Co jest dziś niewykonalne lub bardzo trudne:
  • najzwyklejszy wypad do sklepu - karoca mieści się w większość drzwi, ale już nie pomiędzy regały, rzadko sklepy mają też tak szerokie przejście przy kasie. Odpada też zwykły szopping ciuchowy, butowy czy jakikolwiek inny niż Leclerk. We dwoje jesteśmy w stanie wziąć dwa wózki i wepchnąć do nich po jednym dziecku w foteliku, ale jakby miejsca na same zakupy zostaje niewiele. Pojedynczo nie jestem w stanie zrobić innych zakupów niż w warzywniaku, ze stoiskami na zewnątrz, czy w kilku sklepach na osiedlu ( piekarnie, apteki mają wystarczająco miejsca, reszta sklepów nie).
  • odwiedziny z dzieći gdziekolwiek w okolicach godziny 18:00 i po ( deadline kąpielowy - olany przez rodziców skutkuje sceną wściekłości aż do 21).
  • odwiedziny samej matki z dziećmi u większości znajomych - tylko niektórzy znajomi są gotowi zająć się jednym z dzieci, gdy matka ogarnia drugie. Najczęściej taka wizyta przeradza się w głośny i śmierdzący koszmar. 
  • okazuje się, że nawet wizyta w przychodni wózkiem ( za wąskie drzwi )
  • samotny spacer matki z Pączkami na jakiś większy dystans ( ryk chociażby jednego z koniecznością pchania wózka i niesienia rykuna).
  • często nawet wyjście z pokoju jest trudne i okupione rykiem ( taki czas Pączki mają :( )
  • imprezowanie wychodzi nam średnio, bo kto by chciał po całonocnej balandze 14 h zajmować się dwójką małych wrzaskunów 
  • jedzenie w restauracjach - czasem ryzykujemy, ale raczej te znane i przetestowane miejsca. Nie wszędzie mają więcej niż jeno krzesło do karmienia, nie wszędzie lubią też radosne ( lub niekoniecznie) pokrzykiwania w wersji double serround, nie wszędzie mamy gdzie zaparkować karocę. Nie próbowaliśmy też jeszcze karmienia łyżeczką w miejscach publicznych "zamkniętych". Nie wiem, czy nas nie wywalą za napaskudzenie na stole, pod i wszędzie wokół. 
  • spontaniczne wyjścia - hm a co to jest spontanicznośc?! No chyba, że bierzemy pod uwagę spontaniczne wyjście w dozwolonym czasie międzydrzemkowym, poprzedzone godzinnym pakowaniem i szykowaniem do wyjścia.
  • itd. ( niestety lista jest jeszcze baaaardzo długa)


ciasto się da, jeśli ktoś umie piec przy pisko-jeku.

1 komentarz:

  1. Oj tak....zmieniło się zmieniło odkąd mamy dzieci. A z tymi drzwiami co za cholera? Nawet do przychodni robią takie wąskie? Skargę bym pisała normalnie!!! Zaszalejemy na emeryturze! :D

    OdpowiedzUsuń