Pączki

Pączki

wtorek, 11 marca 2014

Co działczy a co nie działczy..

*działczy = działa, w naszym rozumieniu, że się sprawdza 

Licząc, że może zajrzy tu również ktoś poszukujący zakupowej rady podwójnej matki z całorocznym (ha!) doświadczeniem, pokoszę się o krótkie podsumowanie swoich sukcesów i porażek w tej dziedzinie. 

Działczy, lub działczyło na odpowiednim etapie życia Pączków:

  • wózek - polski (DorJan), głęboko-spacerowy, stosunkowo tani (2500 za cały zestaw z fotelikami do samochodu i adapterem, do połączenia wózka z fotelikami), tzw. jeden obok drugiego, czerwony :) ; sprawdził się prawie przez rok użytkowania i mógłby jeździć jeszcze chwilę, tylko matce (czyli mi) zachciało się polepszyć sobie życie i go sprzedała. W porównaniu  z naszym kolejnym wózkiem, ten pierwszy był zwrotny, mimo, że prawie 15 kg cięższy!, praktycznie sam jechał po prostej i z górki (pod górkę średnio lekki był:P). Oprócz tego mimo licznego plastiku nic się nie połamało, nie zniszczyło, nie porwało. Oj tęsknię :(
  • pingwin z Fisherprice'a - grający melodyjki , odtwarzający szum morza i wyświetlający obrazki (z tej opcji nigdy nie korzystaliśmy); zasypia z nami od roku i działa cuda. Uwielbiamy go o dziwo wszyscy i nie przeszkadza nawet przewrażliwionej na dźwięki matce (którą wkurza nawet dźwięk klimatyzacji). Jeździ z nami jak trzecie dziecko, gdziekolwiek gdzie czeka nas nocleg. Mam wrażenie, iż pozwala odizolować inne dźwięki, te zza okna, te z reszty mieszkania. Chyba go sobie zostawimy jako wyjątkową pamiątkę z dzieciństwa ;)
  • dwie pojedyncze spacerówki tzw. parasolki - świeży prezent urodzinowy i o dziwo już je lubimy. Najtańsze z możliwych są, z allegro za 250 za 2 z przesyłką. U nas działają ze względu na specyfikę pracy Tomka - tzn jako nauczyciel spędza w pracy kilka godzin dziennie i np 3-4 dni w tygodniu jest w stanie wyjść z nami na spacer. Wtedy idealne okazują się dwa niewielkie powozy zamiast wielkiej karocy. Możemy dzięki temu wjechać do sklepów dotąd niedostępnych, do restauracji, przed którą nie ma miejsca na pozostawienie wózka. I w końcu jest sprawiedliwie i nie kłócimy się kto pcha a kto facebookuje w trakcie spaceru :P
  • z zabawek - klocki Wadera dla maluchów (prezent) - super! Fifi kocha swój klockowy samochód, Olo próbuje układać i rozkładać klocki; stolik edukacyjny Playschoola (prezent) - bardzo go lubią i co chwila odkrywają nowe zastosowania ( da się z niego korzystać jak z pchacza :P), i wiele innych ale to temat rzeka bo ilość zabawek moich synów przewyższa o dziwo ilość koszulek ich taty! ;)
  • krzesełka do kąpieli - pisałam o nich już kiedyś na blogu. Nadal ich używamy i nadal uwielbiamy.
  • najtańsze krzesełka do karmienia z Ikei z blatami tzw. antylopy - przy bliźniakach wyjątkowo nie ma czasu na nic (no nie wierzycie? zapraszam :P )- a tu brudne krzesełka pod rękę, myk do wanny i wykąpane wracają czyste. Poza tym składają się w 3 minuty i można je zabrać samochodem gdzie się chce. 
Co nie działczy/nie działczyło mimo, że w planach matki było genialnym zakupem (sporo tego), ale ograniczę się do kilku przykładów
  • nosidełka - takie tanie, sztywne pewnie nikomu nie znanej firmy - nie wiem czemu kupiłam dwa - to po pierwsze, bo nigdy nie użyliśmy dwóch na raz ( tata mimo wszystko rzadko wychodzi z nami na spacer). Strasznie ciężko było któregoś umieścić w nosidełku, zajmowało to kilka minut. Poza tym przez pierwsze miesiące po cesarce (nawet 6 czy 7) plecy bolały mnie tak strasznie, że byłam w stanie unieść malucha w nosidełku zaledwie kilkaset metrów. Kiepsko zainwestowane 100 zł.
  • podgrzewacz do butelek - może kupiłam go za późno - bo dopiero pod koniec wakacji, już po 2-3 wyjazdach kilkudniowych i po walce z czajnikami i innymi sposobami podgrzania mleka, zwłaszcza tego ściągniętego z piersi. ( zostałam prawie mistrzem podgrzewania butelki z mlekiem w czajniku). Przez to po wakacjach użyliśmy go kilkakrotnie. Gdy przestałam karmić we wrześniu w ruch poszła mikrofala, bo tak szybciej i łatwiej wyczarować ciepłą wodę na 4-6 karmień w nocy. 
  • wózek podwójny typu parasolka firmy McLaren. - zakupiliśmy 2 tygodnie temu, używany z allegro. Pomijam fakt, że jest nieco zniszczony, ale oprócz tego prowadzi się o niebo gorzej niż poprzedni. Wszystkiemu winne maleńkie, kretyńskie kółeczka i głupie 2 rączki do prowadzenia. ( ciężko się pcha wózek pod górkę, czy nawet po płaski, lecz nie prostym chodniku jedną ręką i np gada przez telefon). Jest lżejszy o 15 kg od poprzedniego, a mimo to służy mi za siłownie na ręce i łydki, tak się muszę zapierać żeby go zmotywować do poruszania się do przodu. Zakupiony bo zajmuje mało miejsca w bagażniku i lekko wyjmuje się go z piwnicy. 

3 komentarze:

  1. jak się kupuje sztywne nosidła za stówę zamiast porządnych ergo, to się tak ma ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety z nosidłem muszę się zgodzić. Choć przyznam, że nie trzeba kupować ergo, ja postawiłam na chustę i świetnie się sprawdza(ła). Teraz marzy mi się tula... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda, że fotek nie dałaś bo kompletnie nie wiem jak pingwin i klocki wader wyglądają :( współczuję z tym wozkiem! Cholercia, niby firma znana i nietania a taki wózek zrobili :( Dobrze, że Pączki coraz starsze i niedługo nie będzie już potrzebny! Nosidła nigdy nie miałam, raz tylko w domu użyłam starego mojej siostry, ale teraz planuję kupić tula toddler bo Julian cały czas na rękach chce być i już serio krzyż mi wysiada :(

    OdpowiedzUsuń