Nie ma nas już na blogu około miesiąca, a ja przez cały ten miesiąc biję się z myślami - be or not to be?!?
To nie jest tak, że nic wartego opisania się nie działo - był szpital (Olaf i mega guz zakończony obserwacją w szpitalu na 2 dni), był tydzień z pączkowym rotawirusem, który rozprzestrzenił się na rodzinę i znajomych, były moje 30te urodziny i pewnie wiele miłych chwil wartych opisania. A jednak nie ma już we mnie chęci przebywania w wirtualnym Szalonym Świecie Pączków. Brak mi weny na opisywanie naszych przygód, może głównie dlatego, że nie przeżywamy ich ostatnio wcale. Czuję, że tkwimy w jakimś międzyczasie pt. "byle do lata", "byle do 4 urodzin", "byle do dnia gdy się wyśpię?". Postanowiłam oszczędzić naszym dotychczasowym czytelnikom zapoznawania się z moimi frustracjami odnośnie nieustannego chaosu i syfu, jaki nas otacza. Nie mam rad, którymi mogłabym się podzielić na tym etapie życia chłopców, bo taktykę mam chwilowo jedną - przetrwać i nie oszaleć. (choć rozważam również taktykę "spakować się i zwiać"). Już chyba nawet na ironię nie mam siły, po 20:30 jak śpią, a przed brak czasu na otwarcie komputera, pośród nieustannego "nie rusz", "zostaw"i latania ze ścierą.
Mówiłam kiedyś, że nie lubię dzieci w tzw. okresie buntu? Że jakbym mogła przespałabym najbliższy rok? Jako ciocia zawsze mogłam omijać szerokim łukiem 2 i 3 - latków, zanim jakiś egzorcysta nie wypędził z nich szarlatana. Niestety swoich okropnych dzieci nie można olać na najbliższy rok życia. A szkoda.
Wrócę do pisania jak znów zacznę lubić swoich synów, a teraz zapraszam do czytania w wolnej chwili postów z przeszłości.
Buuuuu, a ja tak lubię czytać Twoje posty! Zaglądam tu dość często i nawet wczoraj się zastanawiałam, czy przypadkiem nie zrezygnowałaś.
OdpowiedzUsuńMarta, siły i wytrwałości życzę! Wiem, że jeszcze o prawdziwym (dzieciatym!) życiu nie mam pojęcia, ale mimo wszystko wytrwałości! :) Buźka!
ej Marta! nie porzucaj Nas! Lubie twoje posty! z lekką nutą ironii, ciekawe!
OdpowiedzUsuń